środa, 17 lipca 2013

Rozdział IX

...W tym momencie wszedł dość zszokowany moim widokiem Lucas...
- Co Ty...co Ty tutaj robisz ?!- wybuchnął.
- Ja...ja już wiem. Ale nie rozumiem dlaczego.
- Czytałaś to?
- Tak.
No tak, teraz mniej więcej rozumiem po co to wszystko. Po co to całe ściganie. W tych papierach był wycinek z gazety:


"18-letnia kobieta zatrzymana pod zarzutem zabójstwa.
14 grudnia w ruinach kamienicy przy głównej ulicy miasta, znaleziono ciało 30-letniego Cypriana Salerno. Kobietę znaleziono obok ciała zmarłego mężczyzny, odurzona od silnych używek"

W papierach był jeszcze jeden artykuł:

"Pół roku od śmierci 30-letniego Cypriana Salerno, odbył się proces 18-latki o zabójstwo pod wpływem narkotyków. Podejrzana kobieta została uniewinniona."

- Tu....nie ma nic do rozumienia.- Lucas znacznie posmutniał. - Twoja matka zabiła mi brata i nie poniosła za to żadnych konsekwencji.
- Ale musiała mieć powód, może zrobiła to w samoobronie?.
- Nie wiesz dokładnie jak to było.
- Więc mi opowiedz. W końcu po części mnie to również dotyczy.
- Dobrze, ale nie tutaj. Chodź.
Poszłam za nim. Szliśmy w stronę...wyjścia?!... Chyba w tej sytuacji postanowił mi zaufać. Dobrze wiedział, że nie ucieknę. Nie teraz, gdy mam dowiedzieć się tak pożądanej prawdy. 
Z tyłu za domem znajdował się ogród do, którego się udaliśmy. Usiadłam obok niego na ławce.
- Widzisz my, pewnie jak Tobie się wydaje gangsterzy, a więc muszę Ci powiedzieć, że się mylisz. Bardziej bym nas określił jako "Meegra", czyli taka wielka rodzina nie związana więzami krwi. Więc mój brat Cyprian...on, zakochał się w Twojej matce.Ona była z nim tylko dla łatwego i darmowego dostępu do dragów. Wykorzystywała jego uczucia. Członkowie naszej "rodziny" mówili mu jaka jest naprawdę, ale on był za bardzo w nią wpatrzony.
W końcu 13 grudnia poszedł się z nią spotkać, razem z nową działką o, którą go prosiła. Tego wieczoru nie wrócił na noc. Następnego dnia ktoś ich znalazł i zawiadomił policję. Odbyła się rozprawa i wygrała...uniewinnili ją. Rozumiesz ta uzależniona szmata przedawkowała, odbiło jej i go zabiła, a potem co?! Rozryczała się w sądzie, naściemniała wszystkim, że mój brat zmuszał ją do brania i puścili ją wolno!
Nic nie powiedziałam. Położyłam mu tylko rękę na ramieniu w geście współczucia i zrozumienia. Widziałam ile mu to bólu sprawia, opowiadanie o przeszłości, mimo iż było to tyle lat temu.
- Miałem wtedy 7 lat. Pamiętam go lepiej od mojego o 5 lat młodszego brata.
- Jak ona mogła. Nigdy mi o tym nie mówiła...Wiesz co? Z jednej  strony się zmieniła, przynajmniej już nie bierze.
- Mylisz się.
- Jak to?
- Myślisz, że dlaczego wiedziałem gdzie jej szukać? Fakt, po tym jak uciekła, trudno mi było jej odszukać, ale ostatnio na nowo zaczęła szukać dilerów i trafiła na jednego z moich znajomych. Na początku jej nie poznał...ścięła włosy, a wiek też zrobił swoje, ale gdy tylko przypomniała mu się historia z przed 18 lat, od razu mnie o tym poinformował.
- Aż trudno uwierzyć.
- Ale teraz rozumiesz, dlaczego to robię.
- Tak. Z zemsty.
- Ja po prostu  chcę pomścić brata.



Widziałam i słyszałam w jego głosie jak bardzo mu to ciąży. Przez 18 lat jej szukał..."jej", ponieważ dla mnie nie jest matką. Już nie chodzi o całą sytuację z przed tych kilkunastu lat, ale o to, że aby zasłużyć na przydomek "mama", trzeba dbać o swoje dziecko, oraz pilnować i strzec przed złem i krzywdą. A ona przez całe życie uganiała się za dobrą zabawą, a gdy tata zmarł od razu poleciała do innego, a co jet najgorsze?...Że po 16 latach zamiast mnie, wybrała prochy.
Jakoś tak samoistnie go przytuliłam. Nie wiem czy sprawił to fakt, że jest tak przygnębiony, czy to, że ja potrzebowałam czyjejś bliskości, bo właśnie w tym momencie do mnie dotarło, że nie mam już nikogo. Nie odsunął się, nie odepchną, tylko mocno przytulając, wtulił głowę w moje włosy. Widać on również tego potrzebował. Mimo złego samopoczucia i rozpaczy, brutalnie wżerającej się we mnie, to gdy mnie tulił czułam delikatny spokój i uczucie bezpieczeństwa, ale....czy powinnam?


***
Witamy rozdział z lekkim opóźnieniem, ale jest. Mamy nadzieję, że wam się spodoba. A tymczasem zapraszamy na naszego drugiego bloga Ours Story , który jest...hmmm...jak to ująć...mniej popularny od tego i w związku z tym prosimy o zaglądanie na niego, gdyż jest baardzoo mało wyświetleń i jeszcze mniej komentarzy, a my przez ich brak niestety nie wiemy co w nim poprawić. Zachęcamy do komentowania również tych bazgrołów.
Pozdro  Sandii&Ania

piątek, 5 lipca 2013

Rozdział VIII

Rozdział VIII

....Siedzę tu już trzeci dzień i z każdym następnym moje obawy rosną w siły "Czy znajdą i zabiją moją mamę?",

"Co ona mu takiego zrobiła, że teraz jej szuka",

"Co zrobią ze mną? Przecież nie będą mnie tu trzymać w nieskończoność, tym bardziej nie wypuszczą mnie wolno, nie po tym co widziałam".


Mogłabym być ich otwartą księgą, pomocną jak tzw. "ciocia wikipedia" i poinformować o teraźniejszym pobycie mojej matki, ale nie wiedziałam.
Mogłabym być super bohaterką jak w tych filmach akcji. Uciec z rąk oprawców, odszukać swoją rodzicielkę, wyjaśnić, a następnie zakończyć to jakąś super umoralniającą przemową, która zakończyła by się coś w rodzaju "i żyli długo i szczęśliwie koniec", ale nie potrafiłam.

W tamtym momencie byłam niepotrzebna matce, a nawet dla tych zbirów byłam kulą u nogi, ale w takim razie dlaczego mnie nie zabili. Dlaczego wciąż mnie tu trzymają?

Miałam swobodę, ponieważ bez żadnej dodatkowej "eskorty" mogłam poruszać się po domu. Było tu tak dużo osób, że mieli pewność, że nie ucieknę. Nie wolno mi było jednak wchodzić do jednego pokoju, do pokoju w którym najczęściej przebywał Lucas. Często się w nim zamykał. Jego brat Max, twierdził, że chodzi tam by pomyśleć. Chciałam go o to wypytać, ale albo na prawdę nic nie wiedział, albo chciał coś przede mną ukryć. Postanowiłam wziąć sprawy w swoje ręce i sama sprawdzić.

2 dni po moim "postanowieniu", zakradłam się pod uchylone drzwi od salonu i "całkiem
przypadkiem" usłyszałam rozmowę Lucasa z jednym ze swoich goryli.
- Jutro rano jadę do Maxa odebrać papiery. Może mi z tym zejść do wieczora. Ty w tym czasie przypilnuj, żeby nie uciekła.
- Ale szefie po co? Ona jest nam niepotrzebna.
- Nie zadawaj pytań, tylko rób co mówię. Masz jej pilnować, jasne?
- Tak, szefie.
Gdy skończyli rozmowę, cichutko wymknęłam się do "swojego" pokoju.
Nareszcie nadarzyła się okazja. Jutro odkryję tajemnicę. Będę jak Łucja Pevensie, a mianowicie i ja odkryję swoją tajemniczą "Narnię".

Dzisiejszego wieczoru nie mogłam zasnąć, ale już nie ze strachu o następny dzień, lecz z podekscytowania. W końcu udało mi się odpłynąć w objęcia morfeusza. Wstałam dość późno, porównując ostatnie dni w których, albo nie spałam wcale, albo spałam zaledwie 2-3 godzin, niestety snem niespokojnym.Wreszcie wygrzebałam się z łóżka, zaczęłam dzień jak co dzień...bynajmniej ostatnio zaczęłam, zmuszona do zmiany trybu życia.

Po południe uznałam za odpowiednią porę na "wkroczenie do akcji", ponieważ większość pilnujących osób robi sobie przerwy (czyli się obijają). Czekałam grzecznie, aż udadzą się na "odpoczynek".
Wyjrzałam przez lekko uchylone drzwi czy nie ma nikogo na korytarzu. Gdy się upewniła, że nikogo nie ma, podreptałam na palcach do pokoju Lucasa. Drzwi na moje szczęście były otwarte (widać nie przewidział, że będę aż tak wścibska). Rozejrzałam się ponownie, tak dla pewności, po czym weszłam. Pokój jak pokój, nic w nim szczególnego nie było, no prócz innego wystroju (wiadome), ale to co przyciągnęło moją uwagę to porozrzucane na stoliku papiery, a wśród nich zdjęcie mojej mamy. Postanowiłam je przejrzeć, dowiedzieć się z nich czegoś. Im więcej przeczytałam tym moje przerażenie i szok rosły w siły. Jak moja matka mogła zrobić coś takiego i nic mi o tym nie powiedziała. W tym momencie wszedł dość zszokowany moim widokiem Lucas...

***
Możliwe, że rozdział do najdłuższych nie należy, ale chyba ta niepewność co do Alicji (matki Nan) to choć w małym stopniu rekompensuje. Prosimy o wytykanie błędów i oczywiście komy, oraz zapraszamy do naszego drugiego bloga Ours Story

Pozdro Sandii&Ania