niedziela, 19 maja 2013

Rozdział V

...Przez chwilę nie wiedziałam o co chodzi, w końcu nawet ich nie znałam, ale wszystkie moje pytania oraz wątpliwości rozwiały się, gdy zobaczyłam kto stoi za plecami blondaska...(No tak któż by inny jak nie Amber, ale kim Oni są?!?!?!).
- Czego chcesz Amber? Co, sama nie chciałaś sobie złamać paznokcia więc przyszłaś ze wsparciem...
- Zamknij się! To przez Ciebie! Rozbijasz mój związek z Kastusiem! - Jaaa....Kiedy ona skończy?.... Jak jej się to nie nudzi.
- Znowu zaczynasz....Ile jeszcze razy mam Ci powtarzać, że "Twój Kastuś" nie jest z Tobą, nie był i...no patrz nie zgadniesz, ale nigdy z Tobą Nie Będzie.
- Alan, braciszku daj jej nauczkę. - Powiedziała nad wyraz przesłodzonym głosem.
- To Cię oduczy zadzierania z kim nie trzeba. - Po raz pierwszy odezwał się rudzielec.
- Alexy, przymknij się i zajmij się panią. - Mówiąc to, wskazał na mnie.
Alexy zaczął zbliżać się w moim kierunku, a ja zaczęłam się jeszcze bardziej wyrywać. Niestety na darmo. (Co oni mają zamiar ze mną zrobić?! Może mnie pobiją, albo zgwałcą?! A co jeśli mnie zgwałcą, pobiją i porzucą gdzieś w krzakach?!). Wiem, że to niedorzeczne, ale to w kocu brat Amber, a sądząc po zaistniałej sytuacji nie różni się za bardzo od swojej siostry.
Obaj złapali mnie tak bym nie mogła się ruszyć, a następnie zanieśli i zamknęli mnie...no nie wierzę w...schowku?! Właśnie siedzę uwięziona w schowku, to jest żałosne :< ( ale prawie zgadłam. Może i nie zostałam pobita, ani zgwałcona, ale fakt faktem porzucili mnie w schowku. Oooo Bogini).
Przez dłuższą chwilę nie mogłam uwierzyć w to co przed momentem miało miejsce, musiałam sobie to wszystko przemyśleć , no bo tak:
- Wkurzona Amber poszła na skargę do brata.
- Brat z kumplami uznali to pewnie za rozrywkę i mnie zamknęli.
Hmmm...Raczej tylko dwóm bo ten cały szatyn jakoś nie zachwycał się faktem, iż razem z kolegami zabawią się kosztem innej osoby.
Po dłuższym rozmyśleniu doszedł do moich uszu  dźwięk dzwonka, a raczej w końcu doszedł, ponieważ gdy spojrzałam na wyświetlacz telefonu, spostrzegłam, że to był dzwonek na drugą lekcję. Postanowiłam wziąć się w garść i spróbować się stąd wydostać. Chwyciłam za klamkę i tylko udowodniłam swoją głupotę/naiwność. Przecież nagle w jakiś czarodziejski sposób zamknięte drzwi same się nie otworzą. Próbowałam również zadzwonić do Kasa, ale niestety brak zasięgu. 
1 godzinę później...
Poddałam się, gdyż nawet krzyki i walenie w drzwi nic nie dawało, więc zaczęłam bawić się telefonem.
2 godzinę później...
Zabawa telefonem zaczęła mnie już nudzić. No, ludzie ile można siedzieć w schowku. Ja siedzę jakieś 5 godzin i czuję, że zaraz zwariuję. Za 15 minut kończą się zajęcia moje i Kasa, on zaraz zacznie coś podejrzewać gdy wyjdzie na parking na którym mnie nie będzie.


Przeciągając się w niewygodnej pozycji siedzącej, uderzyłam się o coś w głowę. Gdy zerknęłam co to było ujrzałam zsyp. W tamtym momencie miałam ochotę skakać z radości. Wiem, że to niebezpieczne oraz nieodpowiedzialne, ale zjechałam. Było okropnie. Z kontenera na zewnątrz wyszłam cała brudna i poobijana. Dobrze, że chociaż lądowanie miałam miękkie. Gdy już się stamtąd wygramoliłam, pobiegłam jak najszybciej na parking, a co najważniejsze do "braciszka". Chciałam się do niego przytulić, bo tylko przy nim czuje się bezpiecznie. Wiem, wiem brzmi to jak z jakiejś brazylijskiej telenoweli, ale taka prawda. Każdy boi się Kasa i w jego obecności nikt mi nic nie zrobi. Po chwili byłam już na parkingu Kas stał już przy aucie. Gdy tylko mnie zobaczył ujrzałam kilka odczuć wymalowanych na jego twarzy, a mianowicie: 
- szok,
- zdziwienie,
- zmartwienie.
Od razu pobiegłam do niego i się wtuliłam. Usłyszałam pytający głos czarnowłosego.
- Co się stało? - Widać martwi się o mnie...jak miło.
- W domu Ci opowiem.


Wróciliśmy do domu. Kierunek mój pokój. Kas od razu poruszył temat, ale ja najpierw musiałam się przebrać z tych brudnych ciuchów. Wyciągnęłam z szafki jakieś dresy i udałam się do łazienki. Gdy zostałam już w samej bieliźnie, spostrzegłam pod prawą łopatką rozcięcie, niewielką ranę którą zdobyłam dzisiejszego dnia. Wiecie próba zastraszania, zamknięcie w schowku, a do tego rana gratis, to taki bonus. Pozostała mi na dziś rozmowa z "bratem" i oczywiście próba zespołu....


*********************************************

Witajcie ponownie!!!!... Sorka za tak nieregularnie wstawiane rozdziały ale no cóż bywa :P 
No ale piszcie komy, gdyż chciałybyśmy wiedzieć co wam się podoba, a co musimy zmienić. Nowe postacie są już mieszczone w bohaterach więc jeśli chcecie możecie luknąć. Miłej lektury.   
                                                                                Sandii&Ania

poniedziałek, 13 maja 2013

                                    Rozdział IV

...Nie musiałam czekać, aż zrobi to Kas, bo pierwszy wyszedł blondyn. - Hej mała. Słyszałem, że jesteś przyrodnią siostrą Kasa. Jestem Will. Miło poznać taką ślicznotkę i mam nadzieję, że poznamy się bliżej.
- Witam mam na imię Leight, ale mów mi Leo. Miło mi Cię poznać.
- Naomi.- Przedstawiłam się i podałam im rękę - Mi również miło was poznać.
- No, skoro już się poznaliście, to możemy uciekać. Tylko pamiętajcie o jutrzejszej próbie.- Tym ostatnim zdaniem mnie zaintrygował.
- Ja będę pamiętać, ale nie wiem jak z naszą "śpiącą królewną". Co Leo? - O dziwo czarnowłosy nawet nie zareagował na docinki kolegi. - A Ty pamiętaj, aby zabrać siostrzyczkę. - Chyba nie trzeba podkreślać kto to mówił (Will).


O czternastej byliśmy w domu, ponieważ wstąpiliśmy do kawiarni na lody. Oczywiście jeśli chcieliśmy zjeść obiad, to musieliśmy sobie sami zrobić, gdyż zakochanej parki (naszych rodziców) jak zwykle nie było w domu. Resztę dnia upłynęło mi dość nudno. Trochę pograłam (na nerwach "braciszka" ma się rozumieć), posłuchałam muzyki (oczywiście moich ulubionych zespołów: Framing Hanley oraz Linkin Park), zjadłam kolację, wykąpałam się i poszłam spać, czyli innymi słowy nuuudyy! Leżąc zastanawiałam się jak chłopakom pójdzie na jutrzejszej próbie, jak dobrzy są, aż usnęłam.


   Następnego dnia.... Gdy się obudziłam...poprawka, gdy obudziły mnie jęki Kasa biorącego prysznic. Niechętnie nakierowałam swoje paczałki na zegarek. Dotarło do mnie, iż znowu się spóźnię (Kaaas!!!! Kiedyś go zabiję, mógł mnie obudzić). W pośpiechu założyłam czarne szorty, białą bokserkę oraz ukochane czarne trampki z białymi wzorami. Przez ten czas który poświęciłam na szykowaniu się, mój "braciszek" zdążył już opuścić swoje "studio nagrań".


W szkole rozdzieliliśmy się, ponieważ Kas (szczęściarz) miał lekcję na parterze, ja natomiast musiałam wspinać się na drugie piętro. Pewnie spóźniłabym się zaledwie pięć minut, gdyby nie to, że zostałam brutalnie przygwożdżona do szafki, przez trzech chłopaków. Ten który mnie przytrzymywał: blondyn z toną żelu we włosach, który kogoś mi przypominał. Po jego prawej stał "rudzielec" o głupim uśmieszku na twarzy, a po lewej szatyn, widać obojętny na zaistniałą sytuację. Pierwszy odezwał się blondyn.
- To ona? - widać pytanie nie skierowane do mnie.
- Tak.- Odezwała się osoba ze znajomym, damskim głosem.
- Co teraz już nie jesteś taka wyszczekana. - Z ironicznym uśmieszkiem zwrócił się do mnie. Przez chwilę nie wiedziałam o co chodzi, w końcu nawet ich nie znałam, ale wszystkie moje pytania oraz wątpliwości rozwiały się, gdy zobaczyłam kto stoi za plecami blondaska.....

                                         ***
I stało się kolejny rozdział się objawił, ale niestety już nie tak zabawny jak poprzedni wybaczcie nie jesteśmy dobre w komediach (chyba że w realu :P). My słyniemy bardziej z fantasy. Czytajcie i komentujcie.
                        Sandii&Ania

piątek, 3 maja 2013

WITAAAAMYYYY!!!!! Może rozdziału nie dodałyśmy ale za to dałyśmy nowe zakładki z naszymi rysunkami (musimy się gdzieś pochwalić ;P). Hmm... jak widać po rodzinie nic nie ginie i obie rysujemy ^_^. Pozdro Sandii&Ania