wtorek, 23 kwietnia 2013

                                    Rozdział II

Kas zaprowadził mnie na górę i ujrzałam swój pokój. Jest w nim dwuosobowe łóżko, biurko na którym leży już mój laptop oraz inne niezbędne do życia meble. Ściany są koloru ciemnej wiśni i szczerze mówiąc podoba mi się ten kolorek. Moje rozmyślania przerwał ironiczny głos Kasa.
-Czyli teraz można tak powiedzieć, że mam siostrzyczkę.
-Nie, nie można tak powiedzieć, ponieważ wątpię, by moja matka związała się z kimś na stałe.
-Hmm... Skoro tak uważasz to może być ciekawie.
-Co masz na myśli?
-No wiesz ja mam pokój obok twojego. Z resztą całe piętro mamy dla siebie.- zaraz go uszkodzę. Co on sobie wyobraża. Chce mnie wyprowadzić z równowagi, a co jest w tym najgorsze, że mu się to udaje.
-Śnij dalej.
-Hej no o co Ci chodzi. Jesteś o rok ode mnie młodsza, a ja oferowałem się, że mogę Cię traktować jak siostrę. Ale skoro nie chcesz przystać na tę propozycję to możemy inaczej rozporządzić ten czas.
-To już wolę tą pierwszą opcję : siostra-brat.
-Nie uważasz, że teraz już za późno na zmianę decyzji.
- Słonko, nigdy nie jest za późno.
-Skoro tak mówisz. W takim razie szykuj się, bo za tydzień szkoła, a wtedy zobaczysz jakiego masz farta, że trafiłaś na mnie.
-Dlaczego?
-Zobaczysz...
Tamtego wieczora nie dowiedziałam się już niczego. Tydzień minął dość szybko, a ja i Kas w tym czasie zdążyliśmy się ze sobą naprawdę zżyć. Aż ciężko mi uwierzyć, że ktoś taki jak on otworzył się przede mną. Dowiedziałam się, że ma kapele rockową, że gra na gitarze i w niektórych piosenkach również śpiewa. Obiecał, że jak tylko będzie mieć próbę to mnie zabierze.


Nadeszło rozpoczęcie roku. Bardzo się denerwowałam, bo to nie tylko nowa szkoła, ale i nowi ludzie. Wstałam i postanowiłam wziąć się w garść, w końcu nie będę tam sama przecież mam Kasa. W razie co kazał mi mówić, że jestem jego młodszą siostrą, a nic złego mi się nie stanie. Ubrałam czarną sukienkę bez ramiączek sięgającą do połowy ud, na to biały żakiecik, oraz czarne szpilki z czerwonymi spodami, a do tego dobrałam srebrny naszyjnik. Włosy zostawiłam rozpuszczone. Umyłam się i byłam gotowa. Nie malowałam się, ponieważ tego nie lubię. Zeszłam na dół, a tam czekał już na mnie Kas. Zjedliśmy śniadanie i pojechaliśmy do szkoły czarnym, BMW "braciszka".
-A ty jedziesz na podryw? Czy na rozpoczęcie roku.
-No co nie podoba się.
-No właśnie w tym problem, że podoba i to nawet za bardzo. Braciszek będzie zazdrosny.- Po tym ostatnim zdaniu wybuchnęliśmy śmiechem.
-Kas?
-Tak?
-Jesteś najlepszym starszym bratem jakiego miałam.
-A to było ich więcej?
-Nie, ale ty jesteś najlepszy.
-Nie przesadzaj. Ostatnio jak wrzuciłem Cię do wanny, mówiłaś, że jestem wredny.
-Tak,bo wrzuciłeś mnie w piżamie, prosto z łóżka do wany pełnej zimnej wody.
-Przesadzasz. Ale ty nie byłaś mi dłużna, wciągnęłaś mnie za sobą.
-Musiałam się jakoś odegrać.
-Już jesteśmy.
-Już? Denerwuję się.
-Nie ma czym.
-W takim razie obiecaj mi, że cały czas będziesz przy mnie.
-Aż tak mnie kochasz, że nie możesz beze mnie wytrzymać.
Nic nie powiedziałam, posłałam mu tylko groźne spojrzenie.
Moja nowa szkoła. Jest to duży różowy budynek o beznadziejnej nazwie "słodki amoris" (MASAKRA!). Weszliśmy na dziedziniec i skierowaliśmy się na salę gimnastyczną gdzie wszystko miało się zacząć. Weszliśmy do środka odrobinę spóźnieni. Wszyscy skierowali swój wzrok na nas. To było trochę niezręczne, ale szybko znaleźliśmy miejsca z tyłu i czekaliśmy aż dyrektorka skończy swoje przemówienie. Po jakiejś godzinie mieliśmy udać się do swoich klas. Ciężko było mi się rozstać z Kasem, ale cóż trzeba, bo jest w o rok starszej klasie.
-Nie martw się jak coś  byłoby nie tak to mi powiedz, w tedy ja to załatwię. Powiedział i pocałował mnie w czoło.


Musiałam iść do klasy nr 30. Weszłam do środka, chyba trochę poczekam, ponieważ nauczyciela jeszcze nie ma. Usiadłam w ostatniej ławce przy oknie. Przede mną usiadł zielonooki, w związanych blond włosach chłopak. Do klasy weszła również wysoka blondyna o kręconych włosach, a za nią dwie inne. Jedna azjatka o czarnych, prostych włosach, a druga szatynka. (heh tleniona blondi i jej świta). Odwróciłam wzrok do okna, ale nie dane mi było rozmyślać, bo ktoś z impetem uderzył w moją ławkę...

                                         ***
Jest następny... Dłuższy ( zaciesz) :D następny za tydzień (szkoła)... Piszcie komy.
                        Sandii&Ania

3 komentarze:

  1. Świetny rozdział i długi(masz dodatkowego plusa). Świetny jest ten Kas. Skojarzył mi się od razu z Castielem. Może dlatego mi się spodobał. Ciekawe co uderzyło w tą ławkę. Czekam na więcej.
    Somnia vivere!

    OdpowiedzUsuń
  2. Cieszymy się, że kogoś to zaciekawiło. A co do tej ławki to hmmm...rozdzialik wyjdzie trochę wcześniej (mamy wolne!).

    Pozdro Sandii&Ania

    OdpowiedzUsuń
  3. Super opowiadanie, macie bardzo ciekawe pomysły na dialogi, najbardziej podobało mi się : "Słonko, nigdy nie jest za późno", z niecierpliwością czekam na następny rozdział
    Pozdrawiam
    ¢ιtу σf αиgєℓ ♡

    PS.Też mam na imię Sandra :)
    http://believe-in-live.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń